historia

Chmielowski, Dziędzielewicz, Abgarowicz, Momatiuk, Furmanik, Kiełkowski, Kukuczka, Pawłowski, Wielicki, Sas-Nowosielski, Muller, Hajzer – co łączy te nazwiska? Z pewnością przynależność do „środowiska górskiego” (cokolwiek by przez to rozumieć), z pewnością swego rodzaju sława w tym środowisku oraz – o czym zapewne nie wszyscy wiedzą – związki z Klubem Wysokogórskim w Katowicach.

 

Dlaczego w ogóle o tym wspominać? Otóż w październiku 1999 roku Klubowi temu, którego mam honor być członkiem, „stuknęła pięćdziesiątka”! I dlatego właśnie warto opowiedzieć trochę o jego historii, a co za tym idzie o ludziach, którzy ją tworzyli. A powiedzieć trzeba, że miał on zawsze szczęście do indywidualności – o wielu z nich nie napisałem, gdyż miejsce na ten artykuł jest ograniczone, a archiwum klubowe naprawdę potężne… Szczerze Was wszystkich za to przepraszam!

 

Już w okresie międzywojennym śląskie środowisko prowadziło zorganizowaną działalność w Alpach i Tatrach pod szyldem Sekcji Turystycznej Związku Kolejarzy Polskich. Najbardziej chyba znanym efektem tej działalności było – dziś już legendarne i wciąż dla niektórych kontrowersyjne – pierwsze przejście północnej ściany Giewontu w lipcu 1930 r. Dokonał tego zespół w składzie: Karol Zang, Wilhelm Meinusz, Antoni Pawliczek, Józef Pająk i Władysław Badyna.

 

Druga wojna światowa uniemożliwiała jakąkolwiek działalność na terenie okupowanego Śląska, ale już w 1945 roku Zdzisław Dziędzielewicz założył Harcerską Drużynę Wysokogórską przy Politechnice Gliwickiej, działającą do roku 1948, w którym zawiązana została Sekcja Wysokogórska przy Oddziale PTTK w Katowicach. Sekcja z rozmachem rozpoczęła swoją działalność organizując na wiosnę ’48 i ’49 roku Teoretyczne Kursy Wysokogórsko-Taternickie. Wobec braku środków klubowych na kurs praktyczny w Tatrach część kursantów przeszkoliła się na własny koszt w szkole KW w Zakopanym. Kilku skorzystało ze szkolenia koleżeńskiego.

 

W lutym ’49 dr M. Korowicz i mec. E. Kaźmierczak po długich staraniach zorganizowali zebranie, w zamyśle założycielskie, na którym jednak okazało się, że tylko dwóch członków Sekcji ma stopień członka zwyczajnego KW (wobec trzech wymaganych statutem). Z założycielskiego zebranie stało się „organizacyjnym”. Dopiero gdy w lipcu na walnym zjeździe KW w Zakopanem (tym samym, na którym nie pojawili się już Nunberg i Woźniak) wyrażono poparcie dla zorganizowania Koła KW w Katowicach, zebrała się grupa członków zwyczajnych (część z nich po wojnie przeniosła się na Śląsk), którzy w dniu 12 października 1949 zakładają Koło Śląskie Klubu Wysokogórskiego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w Katowicach. Byli to: Janusz Chmielowski (członek honorowy KW, nestor polskiego taternictwa, pierwszy prezes Sekcji Turystycznej Towarzystwa Tatrzańskiego), Marek Korowicz, Zygmunt Mikiewicz, Franciszek Kłosiński, Edmund Kaźmierczak, Damazy Mikiewicz, Zdzisław Dziędzielewicz, Mieczysław Markiewicz, Edmund Żuk, Józef Merta, Władysław Manduk, Stefan Czernecki, Antoni Pawliczek oraz Zbigniew Abgarowicz.

 

Koło „z grubej rury” inauguruje swoją działalność, organizując odczyt „Osiągnięcia alpinizmu radzieckiego”, wygłoszony przez Z. Abgarowicza. W późniejszych latach Koło rozszerza swoją działalność – powstają oddziały Gliwicki, Bielski i Wrocławski (które później usamodzielniły się), prowadzona jest ożywiona działalność szkoleniowa (w pierwszym kursie dla początkujących w 1951 r. w skałkach brało udział 107 kandydatów, z których część odbyła również kurs tatrzański).

 

Niestety „wojujący” stalinizm odcisnął swoje piętno także na górach i ludziach gór – od początku lat ’50 wprowadzane są drastyczne ograniczenia w ruchu granicznym i przygranicznym (m. in. zamknięto praktycznie cały rejon Morskiego Oka), a w ’53 roku strukturę Klubu Wysokogórskiego (jako „wroga klasowego” i „organizację elitarną” ) zlikwidowano. Dla wielu nie stanowiło to jednak przeszkody – np. w 1953 r. Maciej Bernadt przechodzi (nielegalnie!!!) grań Morskiego Oka, w roku ’55, zaraz po przyjściu „odwilży” Czesław „Moma” Momatiuk bierze udział w pierwszym przejściu „lewej Kazalnicy”. Opowieści takie można by mnożyć.

 

Sytuacja zaczęła się poprawiać od roku ’55, kiedy to odradzający się ruch taternicki pod szyldem Sekcji Alpinizmu ZG PTTK, zaczął organizować wyjazdy w góry średnie, zaś w Tatrach znormalizowano ruch graniczny. Wtedy pojawiły się pierwsze duże sukcesy „klubowe” – w roku 1956 Jerzy „Druciarz” Rudnicki jako pierwszy Polak wchodzi na Elbrus, w ’60 „Moma” przechodzi drogę Bonattiego na Grand Capucin. W roku ’65 Adam Zyzak robi pierwsze powtórzenie drogi Bonattiego na Matternhornie, a w ’68 pierwsze przejście północnego filara Eigeru. W Dolomitach na dużą skalę działa Jan Junger – wspomnę tu tylko o dwóch drogach, których jest autorem – „Wielkich zacięciach” na Schiarze i Cimie del Burel. Równolegle rośnie ilość wybitnych przejść w Tatrach. Niektóre z nich to nowe drogi: Młynarczyk od wsch. „Druciarza”, „Momatiukówka” na Kazalnicy, kant Filara Kazalnicy (Jan Kiełkowski, Andrzej Bara), wiele pierwszych przejść zimowych – m. in. lewa Kazalnica (1958 – H. Furmanik), Ciężki Szczyt – diretissima północnej ściany („Druciarz”, A. Zyzak – 1963) i wiele, wiele innych. Latem roku 1964 A. Zyzak i R. Szafirski przechodzą Grań Tatr w ciągu 6 dni, ustanawiając wieloletni rekord.

 

W międzyczasie powstaje Sekcja Taternictwa Jaskiniowego Koła KW w Stalinogrodzie (której to nazwy miały „zaszczyt” się dorobić Katowice; na całe szczęście już w roku 1956 wszystko wraca do normy), rozpoczynają działalność „bratnie” Katowickie organizacje: Harcerski Klub Taternicki oraz (później) AKA. Charakterystyczne, że środowisko nasze było w tym czasie bardzo zintegrowane – nie było większych różnic pokoleniowych, przez cały czas bujnie kwitło życie klubowe – zbiorowe wyjazdy w skałki, wspólne ogniska, zabawy. Oczywiście brano również udział w imprezach ogólnopolskich: 1 Maja i 1 Listopada w Podlesicach, Sylwestrach i Wielkanocach w Morskim Oku.

 

Pod koniec lat ’60 wspinacze śląscy należą już do ścisłej czołówki wspinaczkowej Polski, zarówno w Tatrach jak i Alpach czy Kaukazie, jednak w przeciwieństwie do reszty kraju nie potrafią wydostać się poza Europę. Przełomowym okazuje się być rok 1971, w którym to (głównie dzięki ogromnej pracy Henryka Furmanika) rusza pierwsza śląska wyprawa w góry egzotyczne – Andy Peruwiańskie (trwała pół roku – jej dokładną historię opisuje książka „W peruwiańskich Kordylierach”). Od tego momentu nie ma roku, żeby nie wyruszały z Katowic samochody obładowane sprzętem i ludźmi w najdalsze zakątki świata – do Maroka, dwukrotnie w Hindukusz, na ponad pół roku w Góry Alaski i Św. Eliasza, w afrykańskie Ruwenzori czy na Spitsbergen. Podczas wyprawy w Hindukusz w 1976 r., w czasie zejścia z Kohe Tez dwóch uczestników wyprawy uległo poważnemu wypadkowi, jednak dzięki jedynej w swoim rodzaju akcji ratunkowej połączonej z operacją chirurgiczną na dużej wysokości udaje się ich sprowadzić do Polski, gdzie – co prawda długo, ale skutecznie – wracają do zdrowia i (!!!) do działalności górskiej. Równolegle trwa pasmo sukcesów w Alpach, Kaukazie, Dolomitach – o wszystkich pisać nie sposób. Zresztą same tylko osiągnięcia Jerzego Kukuczki i Zbyszka Wacha mówią same za wszystko: „diretissima polska” na Torre Trieste, zimowe przejście Via del Ideale na Marmoladzie czy pierwsze przejście zimowe diretissimy amerykańskiej na zachodniej ścianie Petit Dru.

 

W okresie tym na gruncie lokalnym nastąpiło kolejne organizacyjne trzęsienie ziemi – w 1974 roku powstaje Polski Związek Alpinizmu, przejmując zadania centralnej organizacji wspinaczkowej od Klubu Wysokogórskiego, którego Koła przekształcają się w regionalne, autonomiczne organizacje. W związku z tym 28 listopada 1974 roku Nadzwyczajne Walne Zebranie Koła Klubu Wysokogórskiego w Katowicach przekształciło je w Klub Wysokogórski w Katowicach, samodzielne stowarzyszenie zarejestrowane w Urzędzie Miejskim. KW w Katowicach został przyjęty do PZA 24 czerwca 1975 r. Jednocześnie rozpoczyna działalność Środowiskowa Komisja Kwalifikacyjna, która po dziś dzień egzaminuje kandydatów na taterników z południowej Polski.

 

W góry najwyższe Klub wkroczył w 1977 r. organizując wyprawę na Nanga Parbat, która o mały włos osiągnęłaby swój cel. Wydarzenie to można uznać za początek epoki, która zapisała się najzłotszymi ze złotych zgłoskami w historii katowickiego KW. Zmiana warunków organizacji wypraw – centralne i wojewódzki dotacje, olbrzymie środki wypracowywane na robotach wysokościowych, czy wreszcie, cóż – nielegalna, ale przecież w imię szczytnych (dosłownie!) celów – działalność przemytniczo-handlowa („przywiozłem dwa ośmiotysięczniki… i 4 worki indyjskiej bawełny”) otwierały takie możliwości, że od roku 1977 można wyliczyć: 21 (!!!) wypraw w Himalaje, 7 w Karakorum, 5 wypraw w Ruwenzori i 1 w Atlas Wysoki, 15 w góry obu Ameryk (góry Alaski, Yosemity w Północnej, Andy Peruwiańskie, Ekwadorskie i Kolumbijskie, Patagonię w Południowej), i po jednej w Hindukusz i Alpy nowozelandzkie. Biorę tu pod uwagę jedynie wyprawy organizowane lub współorganizowane przez KW w Katowicach – pojedynczy członkowie Klubu brali udział w o wiele większej ich liczbie. Odwiedzili m. in. Pamir, Tajlandię, góry Turcji, Indonezji, Tień-Szań. Jednocześnie nadal trwała intensywna działalność wyczynowa w Alpach oraz (choć w dużo mniejszym stopniu) w Tatrach, szkoleniowa (przy czym znacznie podniósł się poziom szkolenia – przybyło sprzętu, doświadczenia) i – rzec by można – kulturalno-propagandowa. Otóż w 1988 zorganizowano Festiwal Filmów Górskich w Katowicach, zakończony wielkim sukcesem, który doczekał się powtórek w latach 1990, ’92 i ’95.

 

Bez wątpienia największą osobowością tego okresu był Jurek Kukuczka. W latach 1979-1988 odbył on bezprecedensowy „wyścig o koronę Himalajów” z Reinholdem Messnerem. Nie wygrał go co prawda, ale ukończył jako drugi w pięknym stylu (z 14 ośmiotysięczników 8 zdobył nowymi drogami, zaś 4 po raz pierwszy w zimie) – docenił to MKOl nadając mu Srebrny Order Medalu Olimpijskiego (w tym miejscu można nadmienić, że liczba różnego rodzaju nagród i odznaczeń przyznanych członkom KW w Katowicach za osiągnięcia sportowe sięga trzydziestu).

 

Tragedią na miarę jego sławy była śmierć „Kukusia” na południowej ścianie Lhotse. Pamięć o Nim jednak trwa – w Katowicach znajdują się szkoła i osiedle jego imienia oraz płyta pamiątkowa na typowym śląskim „familoku” w którym mieszkał… Miejsce wydaje się odpowiednie by wspomnieć również pozostałych członków Klubu, którzy na zawsze zostali w górach. Oto Ci, Którzy Zgięli: Zbigniew Abgarowicz (lat 31, zginął w Tatrach w roku 1950), Adam Milówka (33 lata, Tatry w roku 1954), Jerzy Sułczyński (26, Tatry, ’59), Henryk Horak (28, Tatry, ’64), Jerzy Badura (Tatry, ’65), Piotr „Dżim” Skorupa (23 lata, Tatry, ’71), Andrzej Bober (Tatry, ’72), Henryk „Heniolong” Furmanik (37 lat, Góry Św. Eliasza, 1974), Andrzej Smól (18, Tatry, ’75), Andrzej Hartman (28, Himalaje, ’83), Rafał Chołda (28, Himalaje, ’85), Marek Grzesiczek (26, Tatry, ’88), Jan „Łysy” Nowak (31, Himalaje, ’88), Mirosław „Falco” Dąsal (37, Himalaje, ’89), Jerzy Kukuczka (lat 41, Himalaje, ’89). Szesnastu wspaniałych ludzi. By nie wpadać w skrajny pesymizm trzeba zauważyć, że przy kilkuset (choć „te” kilkaset jest zdecydowanie bliższe tysiącowi niż setce) postaciach, które przewinęły się przez Klub, liczba ta daje również obraz niezwykłej wręcz żywotności ludzi z Katowic, którą można odnaleźć w wielu dramatycznych historiach (partner „Kukusia” – Ryszard „Napał” Pawłowski – został samotnie w wielkiej ścianie praktycznie bez sprzętu, a mimo to wyrwał się śmierci).

 

Śmierć „Kukusia” zbiegła się w czasie ze zmianami polityczno-gospodarczymi w naszym kraju – rok 1989 przyniósł naszemu Klubowi (jak zresztą większości innych) ciężkie czasy. Zmieniły się zasady finansowania działalności – odpadły dotacje centralne, intratne kontrakty na roboty wysokościowe – zdecydowanie ograniczając (a w późniejszym czasie likwidując) możliwości organizacji wypraw pod szyldem Klubu i przynosząc problemy lokalowe (którym zaradzono dopiero w ostatnich latach, gdy Klub przeniósł się do obecnej siedziby – przy ulicy 3-go Maja 11, którą otrzymał na własność od Urzędu Miasta). W owym czasie uczono się dopiero „praw rynku” – współpracy ze sponsorami, uzyskiwania środków z reklamy, w powijakach było profesjonalne przewodnictwo górskie (w którym obecnie przoduje Ryszard Pawłowski, organizując corocznie kilka wypraw komercyjnych lub biorąc udział w innych). W życiu klubowym zapanowała pewna stagnacja, wyłączając działalność szkoleniową, która trwała (i nadal trwa) bez przerwy – od momentu przekształcenia Koła w Klub aż do dzisiaj nie było roku bez przeprowadzonych kursów skałkowych i tatrzańskich.

 

Od dna udało się odbić w połowie lat ’90, kiedy to przychodzą kolejne sukcesy, w tym jeden olbrzymi. Otóż w 1996 roku Krzysztof Wielicki zdobywa solo Nanga Parbat, stając się piątym człowiekiem na świecie i drugim Polakiem, a jednocześnie drugim członkiem KW Katowice mogącym się poszczycić kompletem ośmiotysięczników – taka sytuacja (dwóch „Królów Himalajów” w jednym klubie) jest ewenementem na skalę światową! Jednocześnie w górach wysokich działają inni katowiczanie, z których szczególną uwagę trzeba zwrócić na Basię Batko.

 

O właśnie – kobiety. Nie wspominałem o nich dotychczas, ale zrobić to trzeba, gdyż, mimo że nieliczna, żeńska część nie przynosi Klubowi wstydu. Już na przełomie lat ’60 i ’70 Bożena Szyszko i „Duśka” – Danuta Wach (wtedy jeszcze Gellner) – przechodzą szereg ekstremalnych dróg w Tatrach. Później przychodzi czas na góry wyższe – Danuta Wach, w zespole kobiecym z Wandą Rutkiewicz przechodzi północny filar Eigeru, wspina się w Kaukazie, Pamirze, później (już w latach ’80) w Himalajach. Od połowy lat ’70 ich działalność godnie kontynuuje w Alpach i Dolomitach Irena Kęsa, zaś w przełom lat ’80 i ’90 należy w Tatrach do Aleksandry Tomkowicz. Gwiazdą ostatnich lat jest wspominana już Barbara Batko, przechodząc przez Andy i Alaskę na szczyty najwyższe – w 1997 roku zdobywa Gasherbrum II.

 

Lata te przynoszą w Klubie znaczne ożywienie – wzmaga się działalność szkoleniowa, pojawiają się wspinacze sportowi – takie nazwiska jak Krzysztof Sas-Nowosielski, Mirek Wódka i Łukasz Muller, znaczą coś w świecie ekstremy. „Szeregowi” członkowie klubu regularnie odwiedzają góry średnie Europy i Azji – z roku na rok rośnie lista osób działających indywidualnie w Alpach, Dolomitach, górach Szkocji, Norwegii, Kaukazu. Na co dzień organizowane są liczne prelekcje i pokazy slajdów, spotkania towarzyskie w Tatrach i skałkach (szczególnym powodzeniem cieszą się organizowane od 1997 coroczne zawody, nie tylko klubowe i nie tylko wspinaczkowe – choć konkurencje typu „rzut czekanem do tarczy” są bez wątpienia ze wspinaczką związane), Klub rozszerza też swoją działalność „wydawniczą” – niedawno naszym członkiem został Alek Lwow, tak więc rzec można, iż wychodziły już dwa czasopisma związane z Katowickim KW – tradycyjnie „Optymista” pod redakcją Wiesława Bełza oraz ostatnio „GiA”.

 

Tak się oto przedstawia (w olbrzymim skrócie) ponad pięćdziesiąt lat historii Klubu Wysokogórskiego w Katowicach i ludzi (choć tak niewielu z tak wielu) z nim związanych. Październikowe spotkanie w schronisku przy Morskim Oku było niezwykłym wręcz spotkaniem historii z współczesnością, ludzi stanowiących legendy i młodzieży. Pokazało, że ludzie Ci utożsamiają się z Klubem i bez wątpienia nie pozwolą na zanik tradycji, która tak dobrze zespoliła się u nas z przyszłością. Przyszłością, w którą można patrzyć z nadzieją i która doprowadzi do następnego – już setnego – jubileuszu. Klubowi, sobie i wszystkim życzę dotrwania do tej chwili (i to oczywiście w świetnej kondycji).

 

wspomnienia naszego klubowego kolegi Pawła Pallusa, spisane z okazji 50-lecia Klubu